niedziela, 30 marca 2014

Pamiętnik Bree  Wpis I
Rozdział 2
         
      Weszliśmy do domu. Usłyszałam kilka syknięć i warknięć. Słyszałam też serce, ludzkie serce. Tak było to serce Belli. To że wcześniej po żądnie się napiłam nie zmieniało faktu że zapach jej krwi doprowadzał mnie do szału. Marzyłam o tym żeby znaleźć się bezpośrednio przy niej, żebym mogła się napić. Siedem wampirów natychmiast stanęło w półkolu pomiędzy mną, a Bellą. No tak, Edward i jego dar… znowu wpadłam.
- Musisz się powstrzymać – powiedział Carlisle – Musisz wytrzymać.
- Jak wy to znosicie? – spytałam
- Może wydawać się to niemożliwe, ale żywimy się tylko krwią zwierząt – Edward wyprzedził Carlisle’a z odpowiedzią na moje pytanie
- I nie musicie się starać żeby jej nie zabić? – spytałam z niedowierzaniem
- Nie, przyzwyczailiśmy się już do zapachu jej krwi – odparł Edward
- No dobrze, przejdźmy do rzeczy – tym razem to Esme zabrała głos –  Gdzie wolisz mieć swój pokój? Na parterze, czy na pierwszym piętrze?
- Że co? – warknęło kilka głosów naraz
- Chyba nie macie zamiaru wyrzucić jej z domu? – spytała z wyrzutem Esme – Przecież to jeszcze dziecko.
- Ale… ja… - zaczęłam
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że właśnie proponujesz nowonarodzonej, żeby zamieszkała razem z nami?! – tym razem to Edward uniósł głos – Ona może zabić Bellę w każdej chwili!
- Edwardzie, uspokój się – pierwszy raz odezwała się Bella – Na razie nic się nie stało.
- Ale może się stać – warknął Edward
- Ona nic mi nie zrobi – Bella próbowała uspokoić Edward’a
Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego że Bella będzie po mojej stronie. Niesamowite.
- OK, zrobimy głosowanie – oznajmił mięśniak – Kto jest za tym żeby Bree została z nami?
Esme, Carlisle, Bella oraz… Jasper i mięśniak podnieśli ręce. Nie wierzyłam w to co widziałam. Ponad połowa rodziny chciała żebym została w ich domu. Kolejna niespodzianka.
- Emmett co się z tobą dzieje? – spytała piękna blondynka
- Mój kochany brat robi to tylko po to żeby móc zabić Bree, jeśli ta będzie chciała chociaż tknąć Bellę. – odpowiedział Edward wyczytując z myśli mięśniaka odpowiedź na pytanie – A ja z chęcią mu pomogę.
- Większość z nas zagłosowała, żeby Bree została z nami – odparł Carlisle – W takim razie czas, aby  poznała nas wszystkich.
- Nazywam się Carlisle Cullen, co już pewnie wiesz – oznajmił mężczyzna – To jest Esme
- Mam na imię Jasper – powiedział chłopak, stojący obok Esme – A to jest Alice – przedstawił dziewczynę z ciemnymi, krótkimi włosami
- Jestem Rosalie – przedstawiła się blondyna – A ten matoł to Emmett – powiedziała wskazując na mięśniaka.
- Nazywam się Edward – przedstawił się rudowłosy wampir – A to jest Bella – powiedział przesuwając się o milimetr, lub dwa żeby pokazać że to o nią mu chodzi.
- W takim razie witaj w naszym domu – powiedział serdecznie Carlisle – Esme zaraz pokaże ci wolne pokoje, na pewno któryś z nich przypadnie ci do gustu.
- Ale… ja nie potrzebuję po…
- Oczywiście że potrzebujesz – przerwała mi Esme – Chodź za mną, zaraz znajdziemy jakiś pokój na piętrze.
Poszłyśmy na piętro. Esme prowadziła mnie długim korytarzem, otworzyła drzwi po prawo. Wnętrze pokoju było jasne, tak jak reszta domu.
- Podoba ci się? – spytała kobieta – Jeśli chcesz możemy zmienić wystrój, dokupić kilka dodatków…
- Nie trzeba, jest cudowny – odpowiedziałam, była to prawda – Riley zawsze zamykał nas na dzień w piwnicy, tam było o wiele gorzej. Ten pokój, ten dom jest czymś o czym wcześniej mogłam tylko marzyć.
- Bardzo się cieszę – odparła z uśmiechem Esme – Przepraszam że pytam tak wprost, ale… czy nie musisz zaspokoić pragnienia?
- Na razie nie ma takiej potrzeby, ale pewnie jutro z samego rana wybiorę się na polowanie – odpowiedziałam
- Któreś z nas pójdzie  z tobą – powiedziała Esme – Musimy ci pokazać granicę.
- Jaką granicę? – spytałam zdziwiona
- Widzisz na świecie istnieją różne istoty, są nimi nie tylko ludzie i wampiry – zaczęła – Istnieją też wilkołaki. Ludzie, którzy umieją zmieniać się w wilki. W okolicy, a dokładniej w rezerwacie w La Push żyje plemię Quileute. W związku z tym że mieszkają oni koło wampirów, mam na myśli naszą rodzinę, przemiany zaczynają się coraz wcześniej. Teraz najmłodszy z chłopców ma 15 lat. To Seth Clearwater, który dołączył do watahy wraz ze swoją siostrą Leą, po tym jak zmarł ich ojciec. W sforze jest także Sam – alfa, oraz Jacob, Embry, Quil, Paul i Jared. Przed walką z wami (tzn.nowonarodzonymi) do sfory dołączyło jeszcze kilku chłopców.
- Rozumiem. Wilkołaki. Ale co ma z nimi wspólnego ta granica? – spytałam jeszcze bardziej ciekawa
- Ach, no tak. – Esme uśmiechnęła się promienie  - Kilka wieków temu wódz plemienia zawarł z nami (tzn. wampirami) pakt. Umowa była taka : my nie wchodzimy na ich teren, a oni nie wydadzą nas ludziom. Teraz już rozumiesz?
- Tak, chyba wiem o co chodzi – odpowiedziałam
- W takim razie ja zostawiam cię samą – odparła Esme zamykając za sobą drzwi.
Patrzyłam długo na drzwi, które kilka minut temu zamknęła kobieta. Na reszce miałam dom, swój własny dom, o którym zawsze marzyłam…



Pokój Bree




środa, 26 marca 2014

Witajcie na blogu, na którym będę dodawała opowiadana o Bree. Mam nadzieję że się Wam spodobają.

Pamiętnik Bree Wpis I
Rozdział 1

          Nie wiedziałam co robić. Cała płonęłam… i nagle nie wiadomo jakim cudem przestałam się palić. Odgłosy płomieni ucichły, zapach dymu też wydawał się lżejszy niż wtedy gdy Cullenowie negocjowali z Volturi o moim dalszym losie. Miałam wrażenie że oddalam się od miejsca zdarzenia. Przez chwilę pomyślałam… nie to nie może być prawda. To po prostu NIEMOŻLIWE!!! Czyżbym przeżyła? Nie wierzyłam w to ani trochę… ale jakie było inne wytłumaczenie tego co teraz czułam? Mieszanka bólu, współczucia, nienawiści i straty… tak straciłam Diega. Mojego najlepszego… ba, jedynego przyjaciela, może nawet kogoś więcej. Długo o nim myślałam. Najgorsze było to że byłam bezradna, nie mogłam nic zrobić. Później przypomniałam sobie o wielu innych osobach… o Esme, o Carlisle’u, o Japerze, o Edwardzie i o… Belli. O nich też myślałam dość długo. Następnie przypomniała mi się mała Jane, wysoki Felix. Znowu pomyślałam o Diego. Z jednej strony żałowałam że ktoś zabił już Victorię i  Riley’a, ale z drugiej byłam mu wdzięczna że mam ich z głowy. Marzyłam o tym żeby pomścić Diega. Byłam bardzo ciekawa, kto mnie wyręczył? Po jakimś czasie otworzyłam oczy. Na polanie było pusto. Tylko ja, trawa, drzewa i kilka skałek. Spróbowałam usiąść. Udało mi się to dopiero za drugim razem. Tak właściwie to ile czasu minęło od zakończenia starcia pomiędzy nami, a Cullenami? Tego nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem. Zastanawiałam się dokąd mam pójść. Na pewno minęła już doba, a więc nie mam co liczyć na to że dogonię Fred’a. Może Esme i Carlisle? Nie oni odpadali… to znaczy może nie oni, wydaję mi się że ta dwójka mnie polubiła…, ale co z resztą ich rodziny? Czy byliby w stanie się do mnie przekonać? W końcu zdecydowałam. Gdy zaczęłam iść ich tropem przypomniałam sobie o Belli. No tak najpierw musiałam zaspokoić pragnienie. Po 15 minutach wyczułam zapach człowieka. Po kolejnych 15 minutach byłam już najedzona. Uznałam że teraz jestem gotowa na wizytę u Cullenów. Kilka minut później wyczułam ich trop. Po 10 minutach ujrzałam piękny, duży, biały dom. Byłam prawie pewna że to tam mieszka rodzina, której szukam. Wszystko szło po mojej myśli, ale niestety nie mogło to trwać wiecznie… po 2 sekundach stała już przy mnie cała rodzina Cullenów, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie było jednak Edward’a. No tak zupełnie zapomniałam. Przecież istniały wampiry z nadprzyrodzonymi zdolnościami, a Edward był takim wampirem i umiał czytać w myślach. No i oczywiście Alice, która przewiduje przyszłość.
- Ty żyjesz?! Myślałem że Felix się tobą ,,zajął’’ – ryknął mięśniak – Czemu to my musimy się wszystkim zajmować?!
- Co tu robisz drogie dziecko? – spytał Carlisle łagodniejszym tonem
- Nie miałam gdzie iść – wyjąkałam
- Nie o to mi chodzi, miałem na myśli… to że żyjesz – powiedział trochę zakłopotany Carlisle
- Sama się nad tym zastanawiam – odpowiedziałam
- Dobrze, o tym porozmawiamy później. Wejdźmy do środka – zaproponował
- Nie chcecie najpierw powiadomić reszty o moim przybyciu? – zapytałam zdziwiona
- Och, oni już doskonale o tym wiedzą. Chyba nie poznałaś jeszcze wszystkich członków mojej rodziny, prawda? – zapytał
- Tak – odpowiedziałam – Chyba nie miałam okazji ich poznać...